, strona 22


sty 04 2020

Spowiedź z minionych lat


pokochaj samego siebie, tego Ci życzę

 

click here [song]

 

Na szlak tego co jest

 I tego co było i będzie

Przyjdź tu na wieczność

  

Księżyc rozświetla mój pokój, a ja tańczę w agonii

Maluję skórę białym popiołem w mojej głowie

Dobrze, że człowiekowi nie zabronili jeszcze

Marzyć o świcie, że można umrzeć z miłości

 

Gdy miałam zaledwie piętnaście lat, zabiłam cząstkę siebie

Ale to nie tak, że przecież nie istnieję

Jak inaczej się nazwać, gdy samemu zabiło się miłość?

Gdy miałam zaledwie szesnaście lat, zrozumiałam

Czym jest cierpienie i czym jest prawdziwa tęsknota

Siedemnaście lat wybiło i poznałam jak odpłaca się karmę

Straciłam przecież parasol chroniący mnie przed kwaśnym deszczem

(Dalej tęsknię za Tobą Babciu, a gdy to piszę, zalewam się łzami)

A teraz mam lat osiemnaście

 

I to normalne, że znajdziesz się w momencie życia

Kiedy nie wiesz, co i jak, czy postępujesz słusznie

Lecz na wszystko błagam, nie zabij w sobie miłości

W ostatnim powiewie twej duszy tylko ona Cię przytuli

 

Jeśli będziesz patrzeć na ludzi wokół siebie

Nie zbudujesz na tym oazy, domu i jedności

Ci ludzie nie pójdą budować z Tobą szczytu do nieba

Nikt z nich nie otrze Ci łzy z twarzy, gdy zawiśniesz

I nie będziesz wiedzieć, co ze sobą zrobić…

 

Żyję jak pustelnik, zmieniłam miejsce zamieszkania i życie

Choć to parę kilometrów dalej, moje życie zmieniło się na stałe

Każdy się tu zna, a ja jak zbity pies siedzę tu w sobie sam

Ile razy podałam już dłoń, a ktoś napluł mi na twarz

Albo nikt nie umiał pojąć sensu mojego umysłu

 

Moje demony katują mi wyobraźnię w głowie

i to nie tak, że człowiek zwariował, bo siedzi mu zło głęboko

Nie istnieją ludzie bez Śmierci i nietkniętej ręki

Każdy przecież ma swoje problemy

 

To nie tak, że jestem sama i wszyscy winni mi współczuć

Dziękuję, kimkolwiek jesteś, że obdarzyłeś mnie wspaniałymi ludźmi

Którzy poszli, idą i będą szli ze mną na tę krótką drogę

A ja zapraszam już wszystkich razem do tańca

 

Modliłam się, żeby Bóg dał mi niezniszczalność

Bo bałam się, że ktoś przyjdzie i zniszczy mi duszę

Pragnęłam wszystkiego, czego nie sposób mi tu pisać

I wiedz, że wszystko od losu dostaniesz

 

Żyję, jestem tu ze wszystkimi, siadam do autobusu linii drugiej

Codziennie jadę do szkoły, zasypiam na ławce, biegnę po mieście

Bo czym jest życie bez tych małych rzeczy?

I jak głupia szukam drugiej ręki

 

Mam już dość życia samemu, mówienia „tak jest lepiej”

Bo nigdy nie było i nigdy nie będzie

Nie da się żyć samemu, bo zaczniesz więdnąć jak liście

Na niepodlewanym małym krzewie na parapecie

Będziesz upadać powoli i do świtu

 A Twoją upadłość zamiecie pod dywan nowy właściciel (s)pokoju

 

Ja pragnę życia, pragnę małych rzeczy i kariery idącej z serca

Chcę kogoś, kto nie będzie przeżywał niedoskonałości życia

Bo ja chcę iść z kimś do najdroższej restauracji

I zarazem zasypiać w lesie pod gwiazdami

Patrzeć na chmury, które ilustrują różne odbicia

I móc komuś pomóc, zanim dotknie nas zbyt mocno

Ten czarny świt i długo, długo nic

chcę nauczyć się żyć...

 

Czy rozpoznasz mnie, gdy spotkamy się w Niebie?

04.02.2020r. (1 Numerologiczna - nowy początek)
"Spowiedź z minionych lat"

 

 

 

    

Szóstka mieczy 

auurofobia   
gru 16 2019

nauczycielka życia


click here [song]

 

Nauczyłam się tak dobrze chować w sobie

Że bagaż schowań mnie przeciążył i przewrócił

Nauczyłam się tyle razy ginąć tylko w sobie

Żeby nikt nie zobaczył smutku żal

 

Tak dobrze umiera się tylko będąc sobą

Nigdy tak dobrze nie czułam się w swojej pościeli

I kiedyś zamknę w niej oczy i strach zobaczą

Od tylu lat jestem w tej przeklętej wieczności

Wiecznie sam

 

Nauczyłam się tyle, że nie muszę studiować

Jaką minę dziś założyć i ubrać w dobre słowo słowu

Teraz ode mnie patrzą na bezterminową wyłączność

Bo ich też kochać nikt nie chciał w zimową smutku noc mordu

 

Sto tysięcy smutków przeżyłam w tym roku

Miliony minut pogrzebałam w swoim mózgu

Umierać tylko w sobie i grzeszyć o sobie tylko

Nie zrozumiesz tego 

 

Czegoś mi brak, czego nie odda mi czas

Nauczyłam się, że współpracować można tylko ze Śmiercią

Zapomniałam, że ona puka do mnie od lat, bo mija mój czas

Przyjdzie ubrana w czerń i biel ze swoją towarzyszką

Miłością

 

Nauczyłam się wszystkiego unikać, by życia nie zauważyli

Ciebie mi brak, Ciebie mi brak, Ciebie mi brak

Powtórzone trzy razy, by smutku nikt nie ubrał w przypadki

I trwam, i trwam, i trwam, bo mi brak

 

Mordercy okłamali mnie, ubierając moje życie w żart

Sto tysięcy jednakowych miast

A ja będę dawać światło i nieskończoność

 

sto tysięcy jednakowych miast 

człowiek umrze sam

 

 

16/12/19

 

 

    

Eremita IX

 

auurofobia   
gru 15 2019

Luna z okien zagląda II


 click here [song]

 

Głupia byłam, przecież wiedziałam, to mnie zabije

Chciałam się raz na zawsze odwrócić od miłości

Męczy mnie niezrozumiały ból, kiedy wstaję

Zamykam oczy i chwilę przez myśl coś przechodzi

 

Ze wszystkich rzeczy istniałych na tym świecie

Ten ból, kiedy myślę, że już wkrótce, że za chwilę

Że nigdy nie zobaczę, nie zatrzymam, że mi zniknie

Będę płakać, na wieczność, jak Luna na swą Ziemię

 

Myśl o tym, ciepło i jasność, tajemnica między słowami

Już za moment, już na jedną chwilę, ona biedna się rozpłynie

Kto by wiedział, że tęsknota człowieka zabić sobą może

I ta niemożność jak zatrzymanie wody między dłońmi

 

Tęsknić to ja będę już zawsze 

Za wzrokiem, nocami

I cerą, tą magią, jedyną 

Tęsknić będę już wiecznie za sercem

 

I płakać będę za Ziemią

 

 

14/12/19

 

 

    

Dziewięć mieczy 

 

 

auurofobia   
gru 13 2019

kocham cię życie


"Kocham Cię Życie" 13/12/19

 

click here [song]

 

Jak miałabym udowodnić całemu światu

To nie manifest, nie hymn, nie serca bicie

Pokochałam to zło ucieleśnione w moim małym sercu

Jeśli je pokochasz mądrze

 

Diabeł to tylko wytwór ludzkiej wyobraźni

Potrzebujesz więcej ciepła, więcej życia i spokoju

Napełnić się duchem i rozbłyszczeć w zbitym szkle tej ręki

Będziesz już wiedzieć, żyjesz tu już po wieki

 

Całe miasto, zielone łąki, rozgwizdane wiatry i szumiące morze

Lecące ptaki, kołyszące drzewa i dźwięk grającej kołysanki

I tylko zamknąć oczy nad krawędzią przepaści

I dotknąć nieba ręką, dotykać chmury delikatne

 

Złapać Księżyc w dłoni, promień Słońca wśród linii

Iść między Życiem i Śmiercią, musisz biegnąć i żyć!

Owinąć się w podmuchu lecących orfanów akacji

Idźże człowiecze, nie możesz się tak zamknąć

 

Tu ktoś czeka przy zachodzie, by pokochać Cię naprawdę

Nie możesz puścić się, poddać się krawędziom

Ktoś wyśpiewał Ci miłości grane przed ołtarzem

 

Jeśli puścisz, zginiesz tutaj na dnie

A ktoś potrzebuje Cię na zawsze...

 

   

Trójka buław

 

 

auurofobia   
gru 07 2019

Luna z okien zagląda


„Luna z okien zagląda”

 

 click here [song]

 

Świecisz tak jasno wśród życia ciemności

W ostatnim blasku Słońca minionego lat temu

Stajesz się matką, wyrocznią, królową bezkresu

I tylko do Ciebie poeci zwracają się w marnotrawności

 

Stałaś się źródłem romantyzmu i najgorszej agonii

Istotą uczuciowości, kiedy otwierasz komuś głęboko oczy

I nie ma, nie ma już wokół żadnej ciemności

Wśród wszechobecnej śmierci odnajdujesz istoty

 

Najlepiej płacze się z Tobą i tylko przy Tobie umiera

Bo jesteś tak samo smutna, samotna i lękliwa

To Ciebie opisywali, aż płakały głosy w oddali

Z niewiedzy ludzie wyrywali sobie odłam duchowości

 

I kiedyś przepadniesz, beztrosko przepadniesz

Bo kochałaś Ziemię i z nią zjednoczyłaś się na zawsze

Lecz ludzie, istoty, którym oświetlałaś nocą ołtarze

Przyjdą ze swoim bałaganem, zabiją i upadniesz

 

Stracisz to wszystko jak ludzie swą miłość

Bo tylko za miłość się wiecznie po cichu umiera

Już nie usiądzie nikt w oknie z milionem zmartwienia

Nie będziesz w stanie kochać na wieczność

 

Nie masz, nie masz o Luno już dla kogo świecić

Pozostał Ci niezręczny ból i widok cząstek po wieki

I jakoś tak z rozpaczy zaczęłaś gasnąć jak świeczki

Wypalasz się, już wiem, chcesz płakać na wieczność

 

Karma kołem się toczy

07/12/19

a twoje łzy jak wosk spłyną

stwardnieją, skamienieją

ogień połączy was znów

 

w świecie pustki

   

Księżyc XVIII

 

auurofobia