06 grudnia 2019, 23:51
Ona przychodzi, gdy jest tu już ciemno
otacza mnie głębią i najżywszą pełnią
niechże odejdą czarne linie tą drogą
by trzymając gwiazdę, gdy już mroczno
oświetlała Umarłym drogę powrotną
Niech już opuszczą na zawsze te zaćmienia
bym dalej szukała widoku cienia mego istnienia
czuję, że wzrosłam i mam już siłę
z naturą zjednoczyć się w mogile
tylko ona będzie otulać me ciało w martwicy
Najprawdziwszy pogrzeb odprawi mi Ziemia
z nią się zjednoczy kawałek bladej skóry
lecz nikt nie znajdzie serca
ktoś zaopiekuje się nim, by dalej biło w godziny
kiedy nadejdzie czas, zjednoczy się z Ziemią
Nadchodzi czas, Bogów Najwyższych czas
oto mój czas – Sabat Czarownic
odkryj swój as
nic?
Moja ręka rozprawi się z cierpieniem
raz na zawsze wszyscy ulegniem
otworzą się bramy
by raz na tysiąc laty
ujrzeć - Królową Lodu
a potem zamarznąć w wiecznej zmarzlinie
i szeptać tysiącami głosów
nie zginę
odciąłem pętlinę
okrywającą mi ciepłem
szyję
cicho zawołał głos w oddali
jak to przeżyłem?
Księżyc świecił na moją mogiłę
zbieram żniwa szeptem świateł
i blaskiem okrywam czule
niczego ci nie dam lecz przy mnie
nie zginiesz
Królowa Lodu wypaliła Księżycem
człowiekowi szyję…
i dziesięć mieczy wbitych wokół krtani
z powrotem wbiło się w Ziemię
nie ugięło to najmroźniejszego serca
dama głośno z mieczy zadrwiła
a człowiek jak Głupiec szukał na nowo
królowej, której gardło lodem żywcem wyrżnięto
poderżnięto w oknach trumien
i z nienawiści do swego istnienia
rozpaliła w lodzie kres znaczenia
Zasiadła w chwale, na nowo
trzyma się już żwawo
cicho już nie kroczy
jej wielkie oceaniczne oczy
uśmiech wyrażony z pogardą
Do kogo przyjdzie tej nocy?
o ludzie!
Nie pytajcie, jaki morał płynie z tej historii
Sam Księżyc zasłonił oczy.
Królowa Mieczy