Dla Babci.
"Świętej pamięci babci Reginie"
10 kwietnia 2017 [*]
Kocham Cię Babciu, odeszłaś tak szybko, tak niespodziewanie. Tego dnia grałam w pokoju. Zanosiłam Ci herbatę. Źlę się czułaś, ukrywałaś swój smutek. Nie chciałaś nas niczym smucić. Pamiętam ten dzień, w którym transportowali Cię karetką do szpitala, a ja powiedziałam Ci, że wyjeżdżasz na krótką podróż, jedziesz na wycieczkę i wrócisz. Nie umiałam wyjaśnić tego, dlaczego płakałam, nikt mnie nie rozumiał. Moje serce, moja dusza wiedziała, że nigdy już nie wrócisz, by mnie przytulić, powiedzieć, że bardzo mnie kochasz. Za wszelką cenę próbowałam wmówić sobie, że Cię jeszcze zobaczę. Zaczniesz uśmiechać się i śmiać. Tak bardzo mi tego brakuje. Brakuje mi Ciebie najbardziej na świecie, jesteś jedynym marzeniem i jedyną przyczyną tego, że rozpłakuję się w sekundę. Czekałam na dzień, w którym będziesz ze mnie dumna. Zdam maturę, kiedy pójdę do liceum i zacznę nowe życie, którego wtedy bardzo potrzebowałam. Tak bardzo chciałabym Cię zobaczyć, to moje jedyne marzenie. Tak ciężko jest mi teraz wytłumaczyć ludziom Babciu, żeby kochali ludzi do ostatniej sekundy, bo prawdziwa rozłąka niszczy bardziej niż nóż wbity w samo serce. Tak bardzo chciałabym przeżyć z Tobą chociaż ostatnią wigilię, chciałabym złożyć Ci ostatnie życzenia. Chciałabym, żebyś mnie przytuliła, powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo Cię teraz potrzebuję. Nie wiem co mam zrobić. Wiem, że jesteś tam, dokąd zmierzałaś całe życie, że byłaś dobra i pokazałaś mi wartości, bez których nie byłabym teraz taką osobą jak teraz. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić smutku, który dopada mnie, gdy myślę o Tobie. Ciężko jest wyobrazić sobie, że budzisz się i nigdy więcej nie widzisz już osoby, z którą codziennie rozmawiałeś. To ból. Okropny ból. Tęsknota wyrywająca nerwy. Rozpacz, bezlitosna rozpacz. Najwyższy wymiar bólu serca. Pogodzenie ze stratą jest ciężkie. Tak bardzo Cię kocham, chciałabym, żeby wszystko było jak dawniej. Gdybym tylko mogła, zrobiłabym wszystko, żebyś była tu ze mną z powrotem, żebyś była tu i mnie wspierała. Tak wiele jeszcze chciałabym osiągnąć, a tak szybko marnuję swój czas. Wiem, że jesteś teraz w miejscu, gdzie już nie cierpisz. Zrobiłaś swoje, mogłaś odejść w spokoju i pomagać mi i nam z góry. Kocham Cię, nade wszystko. Nigdy nie umiałam wyrażać swoich uczuć, ale teraz mogłabym wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo za Tobą tęsknię, chciałabym zjeść z Tobą obiad, który przyrządziłaś i wykrzyczeć te dwa słowa, które nie przechodziły mi nigdy przez gardło. Wiem, że nigdy już nie wrócisz, ale wciąż tu jesteś, trochę w innym wydaniu. Nie możesz mówić, nie widać Cię, ale czuć Cię tu całą sobą. Czuję Twoją miłość. Tak bardzo Ci dziękuję, za wszystko. I ten moment, w którym płakałam w łazience w momencie Twojej śmierci, mimo że nie wiedziałam o tym bezpośrednio. Ten ból i czarny świt, ta rozpacz rozlewająca się przez całą moją duszę na korytarzu, gdy dowiedziałam się, że Ciebie już nie ma. Nigdy nie będzie. Przypominam sobie zawsze, jak bardzo czułam się w tamtym momencie pusta. Czułam się, jakby śmierć klepała mnie po ramieniu, by mnie pocieszyć. Krzyczałam. Płakałam. Bez przerwy. Żadne leki uspokajające nie były w stanie mi wtedy pomóc. Myślałam, że to koniec, że mój świat się zawalił. Runął. Nie byłam w stanie skupić się nad tym, co dzieje się wokół mnie, co mówią do mnie bliscy. Jedyne, co w tamtym momencie czułam, to rozpacz. Naprawdę nie jestem w stanie jej opisać. Nikomu nie życzę przeżycia czegoś takiego. To jak spadanie w studni bez dna. Bez odbijającego się echa. Spadasz i nie nadchodzi moment upadku. Lecisz. Czujesz tylko zimno bijące od siebie samego. Coś w Tobie pęka, na zawsze. Dni zamieniły się w koszmar, ogarnęła mnie pustka. Wiedziałam, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, że nic nie trwa wiecznie i nie można przekładać bliskich na kolejny dzień. Nie warto. Nigdy nie wiesz, kiedy zobaczysz ich po raz ostatni. Babciu, wiem, ile bólu musiało Ci sprawić to, co zobaczyłaś. Wiem, że nigdy nie chciałaś zrobić tego mi i innym. Rozumiem Cię i kocham. Po prostu dziękuję. Nie wiem za co. Dziękuję. Kocham Cię...
Zabrałam kwiaty z twojego domu,
usiadłam i patrzyłam się na obrazy
Spakowałam swoje wszystkie rzeczy
i wspomnienia, które zawsze będą przy mnie
Zabrałam twoje zdjęcia i kwiaty,
ostatni raz spojrzałam na tę kuchnię
Babcia zawsze mówiła: "Nie płacz, kiedy mnie zabiorą",
ale babciu, łza pojawia się za każdym razem, gdy o tym myślę
Więc będę śpiewać: Alleluja,
byłaś aniołem w postaci mojej babci
Kiedy upadałam, byłaś tam, żeby mnie podnieść
Rozłóż skrzydła, kiedy odchodzisz
i gdy Bóg weźmie Cię z powrotem, powiemy:
Alleluja, jesteś w domu.
Przetrzepałam poduszki, pościeliłam łóżka, ustawiłam krzesła,
poskładałam twoje wszystkie ubrania
Mama mówi, że czas się zbierać, a potem
kładzie rękę na moim policzku i wyciera łzę z mojej twarzy
Mam nadzieję, że będę widziała świat takim jak ty go widziałaś,
bo wiem - życie z miłością jest życiem przeżytym
Więc zaśpiewam: Alleluja,
byłaś aniołem w postaci mojej babci
Kiedy upadałam, byłaś tam, żeby mnie podnieść
Rozłóż skrzydła, kiedy odchodzisz
i gdy Bóg weźmie Cię z powrotem, powiemy:
Alleluja, jesteś w domu.
Alleluja, byłaś aniołem w postaci mojej babci,
musisz zobaczyć osobę, którą się stałam
Rozłóż skrzydła
I wiem, że Bóg wziął Cię z powrotem, powiedział:
Alleluja,
Jesteś w domu.